czwartek, 9 lipca 2015

Wakacje z duchami, czyli o demonach akceptacji.

Wakacje odsuwają szereg problemów wychowawczych. Pracowitość, systematyczność i kilka innych cech, o które zabiegamy w roku szkolnym, w czasie letniego wypoczynku schodzą na plan dalszy. Może zatem czas wakacji jest dobrym momentem, by pomyśleć i "uczyć się" akceptacji. Wpływ środowiska szkolnego jest teraz zminimalizowany, a zatem łatwiej bez emocji rozmawiać o wierze w siebie i postępowaniu z napastliwym i bezwzględnym gronem rówieśników. Chęć bycia akceptowanym to demon współczesnych dzieci, młodzieży, a przez to i ich rodziców. Jak z nim postępować? Z pewnością predyspozycję do umiejętnej walki o siebie ma się zapisaną w temperamencie, ale wiele też można się nauczyć. Obserwuję dzieci, ale wnioskuję też z własnego doświadczenia.
"Masz silną osobowość" - słyszę od znajomych. Tak mnie postrzegają. A jak ja widzę siebie? Nigdy nie byłam osobą skupiającą uwagę, nie miałam licznych znajomych, ani grona adoratorów. Nie brylowałam, bo nie miałam zasobów. Dobre oceny w szkole podstawowej począwszy od klasy czwartej były raczej wadą niż zaletą. Nie grzeszyłam urodą, ubrania, które nosiłam były, jakby na bakier z modą, nie ubierałam markowych etykietek, ani hitów sezonu. Często za duże skrywały moją drobną posturę i były doskonałym tematem do prześmiewczych plotek. Cóż, o gustach się nie dyskutuje, mogłabym zażartować z siebie dziś, a wtedy... Szłam swoją drogą z osobami, z którymi dobrze się czułam. Oczywiście wolałabym wyglądać inaczej, być "elitą klasy", ale idoli w klasie wybiera się raz i szybko zamyka się tę kastę. "Cichutko zazdrościłam" i czekałam na lepsze czasy... Czy nadeszły? Gdy dostałam się na wybrane studia, odnotowałam to jako sukces. I tam oczywiście nie byłam duszą towarzystwa, ale spokojnie obserwowałam tych, którzy lśnili. Zdecydowałam się na poprawę wizerunku i jej dokonałam ze skutkiem zadawalającym! Ważne, by wiedzieć, że nie można mieć wszystkiego i nie wszystko złoto, co się świeci.
Po studiach okazało się, że mam... raka. Wiedzę tę zostawiłam na Okęciu i pofrunęłam w przestworza podróży poślubnej bez obciążającego balastu. Na Saharze nie żyją raki, więc dobrze się bawiłam! Po powrocie dokończyłam diagnostykę. Diagnoza okazała się żałosnym żartem losu i niekompetentnego nauczyciela akademickiego. Wyciągnęłam wnioski: zawodowe - nie wolno stawiać diagnozy zbyt wcześnie i prywatne - ciesz się życiem, na codzienne kłopoty patrz, jak na drobnostki, bo jedynie śmierć odbiera Ci możliwość wyboru drogi, którą podążysz.
Odwagi i siły, które dziś posiadam dodała mi również przygoda z doktoratem (podkreślam to wielokrotnie, bo pozytywne wydarzenia również kształtują charakter). Tak bowiem postrzegam studia doktoranckie. Właśnie jako przygodę. Splendor pochwał od zacnego uniwersyteckiego grona i szereg prezentacji, których musiałam dokonać sprawiły, że niejednokrotnie pomyślałam - "muszę być rzeczywiście dobra!" Dlatego ciągle nakłaniam wszystkich do pochwał. Czynią cuda!
Dziś jestem odważna, silna. Nie ma pytań, których bałabym się zadać, nie ma dziedziny życia, której nie umiałabym analizować i nie ma słów, gestów, czynów, z którymi czekałabym na lepszy hipotetycznie moment. Nie boję się konfrontacji z tym co mówią o mnie inni.
Silna osobowość - czy drzemała we mnie, gdy byłam szarym tłem? Czy może właśnie wówczas się kształtowała? "Tyle wiemy o sobie, ile nas sprawdzono!" Pamiętam głośny śmiech z mojej komunijnej niemodnej, odziedziczonej po starszej siostrze sukienki i radość z modnego wianka, którą rekompensowałam sobie bolesną krytykę. Trzeba umieć patrzeć w lustro! Przyjazne odbicie ukazuje cechy, które lubimy, a znienawidzone, wyśmiane okrywa cieniem.
Niewątpliwie wszystkim potrzebne są sukcesy. Poprawiają samoocenę. Wydawało się niemożliwym, a jednak dokonałam/em tego! Niezbędne są również porażki. Dają przekonanie, że po upadku można się podnieść. Nie wszystko dzieje się natychmiast. "Kto czeka, ten się doczeka."
No i pochwały! Tej słodyczy nikt nie odmówi!
Gdy lubi się siebie, niegroźne staje się hejtowanie. Mało nas obchodzi.
W wakacje uczmy dzieci uwielbienia samego siebie!
Active summer - praca nad tężyzną psychofizyczną!