wtorek, 30 września 2014

Penis, jądra, moszna - w Dniu Chłopca o chłopcach.

Jeśli tytuł zaciekawił Cię bardziej niż inne to zastanówmy się - dlaczego? Czy powodem jest to, że ciągle jesteśmy społeczeństwem, dla którego słowa dotyczące seksualności budzą kontrowersje? Społeczeństwem, które nie rozmawia z dziećmi o rozmnażaniu, fizycznym obliczu miłości - seksie i antykoncepcji. Społeczeństwem, w którym dzieci przynosi bocian lub kapusta (gratulacje!) i w którym takie teksty, jak ten post to "szatańskie wersety". I tak kolejne pokolenia albo się wstydzą, albo mówią o częściach ciała i seksie bardzo wulgarnie. Zmieńmy to, proszę!
Wychowujmy zdrowo(rozsądkowo)!
Dreszcz przeszywa mnie każdorazowo, kiedy słyszę - "jaja, jajeczka, siusiak, mały". Litości!
Jaja kupujmy w dziale z nabiałem. "Mały" - brzmi prześmiewczo. Wiadomo przecież, że od zawsze i w każdej kulturze chłopiec - mężczyzna przywiązuje dużą wagę do rozmiaru członka. A "siusiak"? Przestańmy rolę penisa ograniczać do funkcji oddawania moczu, bo możemy wzbudzić zniechęcenie, obrzydzenie u płci żeńskiej. Język polski w tym obszarze cechuje niedostatek. A może inaczej, to używający języka polskiego niesłusznie uznali, że słowa - penis, jadra, moszna za nieprzyzwoite. (Podobnie o narządach żeńskich, niejednokrotnie słyszałam - "cipcia", "kokoszka" - HIT!- gdy usłyszałam po raz pierwszy, nie zorientowałam się o czym mowa, a później niestety osłuchałam się, bo nazbyt! powszechne, zamiast srom czy pochwa).
Drodzy Rodzice - ratunku! Dbajmy o własny słownik, a pokolenie naszych dzieci nie będzie tak żenujące, jak my czy nasi rodzice!
Zachęcam również, by wychowanie seksualne rozpoczynać, gdy nasze dzieci są w wieku przedszkolnym, w tej kwestii podzielam opinię seksuologów. Oczywiście trzeba dostosować formę przekazu do poziomu naszego dziecka. I "złotą zasadą" jest mówić wieloetapowo, a o tempie przypływu informacji ma decydować właśnie dziecko. To jego pytania mają generować informacje. Kiedy pyta - odpowiadamy. Gdy jest zaspokojone, nie "bombardujmy" kolejnymi etapami wtajemniczenia.
I jeszcze o wychowaniu chłopców, drogie mamy! Czy wiecie kiedy i za czyją sprawą, rozwija się mężczyzna zniewieściały i dziecinny? (A co za tym idzie, same wiecie, że mało atrakcyjny dla kobiet.) "Winą za ukształtowanie niedojrzałych mężczyzn obarcza się nadopiekuńcze matki, które nie wymagają, więc nie wyciągają konsekwencji za niewypełnione obowiązki." Nie róbmy tego naszym synom!
Co jeszcze ważne? Nie wysyłajmy komunikatów - "bądź męski!", "chłopaki nie płaczą!", bo jeśli tak powiemy, a chłopiec uważnie wysłucha to uzna, że nie wypada być czułym, a przecież tego oczekujemy! I tu opinia Zbigniewa Lwa - Starowicza: "Nadopiekuńcze matki odsuwają synów od ojca. To utrudnia rozwój męskości." Nie róbmy tego! Dajmy swoim mężczyznom czas - niech powychowują się samodzielnie i "po swojemu". Jesteśmy różni (kobiety i mężczyźni) i w końcu to zaakceptujmy, a nasz związek będzie długi, szczęśliwy i trwały...Dzieci pogodne i bezpieczne.
Nie walczmy, nie mówmy wciąż o Marsie i Wenus, nie dążmy do "Seksmisji", bo jesteśmy sobie potrzebni. Nie?...Najbardziej waleczne/ych zapytam: czy ogół zdarzeń zwieńczonych wytryskiem spermy do pochwy nie poprawia Wam humoru? I co? Czy można mówić o seksie bez pąsa i zażenowania? - Można! Zachęcam!

piątek, 26 września 2014

Pieczemy ciasteczka czyli o słodziakach i słodyczach!

Nie ma chyba osoby, która nie potrafiłaby wygłosić "referatu" o szkodliwości słodyczy. Nie ma też chyba osoby, która nie odczuwa rozkoszy podniebienia podczas smakowania słodkiej pychotki. Zewsząd grzmią komunikaty o złym odżywianiu, nadmiernym spożyciu słodyczy i konsekwencjach takiego postępowania. Przes(ł)adzamy - to prawda!
Często w gabinecie słyszę - "on nic nie chce jeść, nic prócz słodyczy!"
Kampanie dotyczące drugiego śniadania, zaopatrzenia sklepików szkolnych też wydają się być wyłącznie teoretyczne.
I tak nasze słodziaki nabierają kilogramów, dotyczy ich nadwaga lub otyłość i choroby metaboliczne.
Co robić? - Żadnych słodyczy!?
Nie ma zakazu, który nie budzi buntu (szczególnie wśród dzieci i młodzieży), bo nie ma nic bardziej kuszącego niż "zakazany owoc". W wielu kwestiach jestem zwolenniczką tzw. "złotego środka". Polecam szukać go niemal w każdej sytuacji. Negocjujmy, szukajmy rozwiązań i kompromisów. Nie tylko nie będziemy "trującymi starymi", ale gwarantuję, że poczujemy się szczęśliwsi.
Słodycze niewątpliwie są atrakcyjnym, a dla wielu z nas najatrakcyjniejszym ze smaków. Mniam! Nie można się od nich oderwać. A czy wiecie dlaczego tak jest?
Otóż produkty cukiernicze - te z pięknych półek (ale także napoje, soki owocowe, dżemy, lody, galaretki, kompoty, mleko zagęszczone, wsady do jogurtów owocowych, sałatki i (hit!) - konserwy rybne) słodzone są syropem glukozowo - fruktozowym. Produkt ten, nie tak lepki, jak cukier, co czyni go "lepszym", powstaje z kukurydzy przetworzonej na skrobię kukurydzianą, na którą oddziałuje się kwasami i enzymami. I już jest ów wynalazek XX wieku. Dlaczego taki zły? Gdzie kryje się "gorycz słodyczy"?
Syrop glukozowo - fruktozowy składa się w około 40% z fruktozy, a ta odpowiedzialna jest za bardzo wydajną produkcję tkanki tłuszczowej. Ponadto w odróżnieniu od cukru, syrop glukozowo - fruktozowy powoduje spadek wrażliwości organizmu na leptynę, która pobudza ośrodek sytości. Co z tego wynika? Kiedy zjadamy słodycze poziom "cukru we krwi" wzrasta (fizjologia), organizm "wyrzuca" (produkuje) insulinę, by poziom "cukru we krwi" obniżyć (fizjologia) i znowu mamy ochotę na słodycz, bo dodatkowo, gdy syrop glukozowo - fruktozowy zastępuje klasyczny cukier, leptyna "nie może przebić się ze swoją informacją - Jesteś syty! - do mózgu. I tak pierwsze, drugie, ostatnie ciasteczko, żelek, cukierek... I mimo, że już tylko puste opakowanie, my mamy spotęgowany apetyt.
Przeczytajmy (z opakowania ciastek z galaretką), cóż jeszcze "dobrego" w pachnących produktach? - "syrop glukozowo - fruktozowy, zagęszczony sok pomarańczowy i rozdrobniona pomarańcza (0,5%), substancje żelujące - pektyna, guma guar, substancja spulchniająca - węglany amonu, maltodekstryna, barwniki - karoten, emulgator E471, substancja utrzymująca wilgoć - glicerol, regulatory kwasowości - kwas cytrynowy, jabłkowy, askorbinowy, cytryniany sodu".
Z rozsądku - nie jedzmy tego! Co proponuję? - PIECZMY CIASTA, CIASTECZKA!
Słodzimy je cukrem, nie używamy wówczas tych wszystkich przerażających konserwantów, regulatorów i barwników, a kiedy mają być z owocami to z nimi są! Można się nimi nasycić, a ponadto praca przy nich, niektórych, jak mnie, zrelaksuje. A jeśli nie to wspólne pieczenie jest idealną "receptą" na niepożądany komunikat naszych słodziaków - "Mamo, nudzi mi się!"
A zatem w czasach masterchefów zapraszam Was do odkrycia zakątków i magii Waszej kuchni!

poniedziałek, 22 września 2014

Co za dużo to niezdrowo!

Nadmiar słodyczy prowokuje mdłości. Nadmiar wrażeń - zaburzenia snu. A co, gdy zbyt wiele spada na nasze barki? Nam grozi obniżenie nastroju, a dzieciom..?
Czy ważyliście plecak swojego dziecka?
Nauczyciele niosą kaganek oświaty, a dzieci dźwigają podręczniki i przybory szkolne. Dźwigają ponad swoje siły. Masa plecaka nie powinna przekraczać 15% masy dziecka. Bagaż 6-latka może ważyć do 3kg. A ile waży? Często - za dużo. Dużo za dużo!
"Każda szkoła podstawowa ma obowiązek zapewnić uczniom miejsce do pozostawiania podręczników i przyborów szkolnych. Jeśli szkoła nie zapewnia takiego miejsca - łamie prawo" - czytamy na stronach MEN.
Nie jestem Robiesperrem, nie namawiam do działań rewolucyjnych, ale...
Na pewnym etapie swojego zawodowego życia zajmowałam się skoliozą u dzieci - częstością jej występowania i czynnikami mającymi wpływ na jej rozwój. Częstość występowania skoliozy wzrasta w kolejnych grupach wiekowych. W literaturze medycznej dostępnych jest wiele badań dotyczących tego tematu. Przedstawię własne obserwacje - w grupie 6-latków skoliozę zdiagnozowano u 25% badanych dzieci, a w grupie 14-latków skolioza obecna była u 49% uczestniczących w badaniu.
Dlaczego? Głównie na skutek czynników behawioralnych. Między innymi środowiska pracy tj. złego krzesła i biurka, ale i codziennego noszenia zbyt wielu kilogramów "wiedzy". Nadmierny ciężar, często źle rozłożony (torba, plecak chwytany na jedno ramię) to prosta droga do ufundowania skoliozy.
3kg - też mi coś! Nie przemawia?
Droga mamo! - Jeśli ważysz 60kg, pomyśl, że masz nosić więcej niż 9kg przyborów w torebce. Boli? Mnie tak.
Drogi tato! Przyjmijmy, że ważysz 86kg. Czy miłe może być codzienne noszenie co najmniej 13kg? Na pewno nie!
A to takie samo przekroczenie 15% masy ciała.
Szkoła obciąża umysł. Takie stoi przed nią zadanie (oby nie przeciążała), lecz gdy obciąża ciało - warunkuje skoliozę i inne choroby kręgosłupa.
Zachęcam do ważenia plecaków.
Wyjmijmy z nich to, co zbędne!
A gdy nadal zbyt ciężkie... Negocjujmy ze szkołą warunki przechowywania podręczników i przyborów szkolnych.
Ja już zaczęłam.
Bezcenna inwestycja w zdrowie!

wtorek, 16 września 2014

O etykietkach i szufladach czyli o tym, jak myślimy, a jak myśleć powinniśmy.

"Amelia jest taka roztargniona! Wszystko gubi. Nie warto jej powierzyć cennych przedmiotów. Do tego jeszcze to jej bałaganiarstwo... Ubrania, zabawki, książki - wszystko razem, trudno cokolwiek znaleźć!"
Jeśli tak myślimy to możemy być pewni, że i Amelia ma o sobie takie zdanie. A gdy dodatkowo tak o Amelii mówimy, do niej bądź do kogoś innego, ale ona tę rozmowę słyszy to ona długo o sobie inaczej nie pomyśli! Będzie"roztargnioną bałaganiarą" bez motywacji, by to zmienić.
Dzieci widzą siebie takimi, jakimi my dorośli (rodzice, dziadkowie, nauczyciele) je postrzegamy.
Myślę, że przyklejone "etykietki" potrafią krzywdzić. Niejednokrotnie "szuflada" wpływa na decyzję podejmowaną przez dziecko. Taka Amelia wycofa się podczas wyborów do samorządu klasowego, naboru do teatrzyku szkolnego czy grupy na "sprzątanie ziemi" - jest przecież taka nieodpowiedzialna!
I kto tu nabroił? - Dorosły! Na szczęście, jeśli popełniliśmy taki błąd (przykleiliśmy etykietkę, zaszufladkowaliśmy - kategorycznie oceniliśmy nasze dziecko), nigdy nie jest za późno, by to zmienić! Tylko trzeba zacząć tak, jak z odchudzaniem czy rzucaniem nałogu, od dziś, a nie od jutra!
A zatem możemy naszej Amelce powierzyć niewielką kwotę pieniędzy na zakup wody lub soku w szkolnym sklepiku. Jeśli okaże się, że pieniążek przepadł...trudno... ( i my dorośli nieraz straciliśmy dwa czy pięć złotych, nieprawdaż?) Powtórzmy czynność w kolejnym dniu! Radość, jaką sprawimy Amelce, jak w reklamie - bezcenna! Amelia pomyśli o zaufaniu, jakim ją (pomimo wad) obdarzyliśmy. Sprawi jej to tak wielką satysfakcję, że monety będzie pilnować, jak "oczka w głowie", po czym zrobi najlepsze zakupy na świecie!
Jeśli Amelia nie jest uczennicą to można na przykład powierzyć jej do przechowania zakupione bilety do kina. Nawet dziesięciominutowe posiadanie biletów dla całej rodziny podnosi niebotycznie samoocenę  dziecka.
A co zrobić z bałaganem? Jeśli drażni Was bałagan w pokoju Waszej Amelki, powiedzcie o tym. Można sformułować to tak: "Kiedy widzę zabawki, książki porozrzucane na podłodze jestem zła, jak osa. Mam ochotę to wszystko wyrzucić!"
Proponuję, choć wiem, że przez złość wydaje się to wysiłkiem ponad miarę, jeden raz wspólnie z Amelią zrobić w jej pokoju porządek. Pokażcie gdzie powinny być lalki, gdzie klocki, a gdzie ubrania. Może Amelka coś zaproponuje? Na koniec powiedzcie coś w stylu - "ale teraz tu pięknie!", a na drzwiach pokoju przywieście liścik o treści:"Chcę, żeby o godzinie 18 był u mnie porządek. Twój pokój."
Później wystarczy (naprawdę, sami się przekonacie) przypomnieć - "Amelko, zbliża się 18-ta!", a ona będzie już wiedziała, czym ma się teraz zająć. Należy dodać kilkakrotnie - "ależ Ty potrafisz poukładać swoje książki i zabawki!", albo "ale jest pięknie w tym pokoju, odkąd Ty za niego odpowiadasz!"
I znika nasza "roztargniona bałaganiara"! Jeśli zdarzy się, bo zdarza się każdemu, tzw. "występek" to powstrzymajmy nerwy i skomentujmy - "dziś widzę tutaj bałagan". Unikajmy zwrotów: "i znowu to samo", "bałaganiarz!", bo one bardzo obrażają. Kiedy opiszemy, co widzimy - nie obrażamy dziecka, a dodatkowo, a przecież na to liczymy, ono chętnie naprawi swój błąd - chętnie posprząta.
Jeśli jesteście  rodzicami więcej niż jednego dziecka - odwracajcie role! "Roztargnionej Amelce" powierzcie bilety, a "leniwego Adasia" poproście o pomoc przy nakryciu stołu. I nigdy (odtąd) odwrotnie! Choćby wydawało się, że to Adaś powinien pilnować biletów, a Amelia nakrywać do stołu...
Zadanie do wykonania:
"Traktujmy dziecko tak, jakby już było tym, kim chcemy, żeby się stało!"
Powodzenia!

wtorek, 9 września 2014

Nigdy nie mów...nigdy nie mów "NIE BÓJ SIĘ!"

"Nie bój się, pani doktor nic Ci nie zrobi!" - słyszę często w swoim gabinecie.
"Nie bój się, nie będzie bolało!" - mówią rodzice do dziecka, gdy wchodzą do punktu szczepień.
STOP! Jak to "nic nie zrobi"? Przeciwnie - zrobi! Obejrzy gardło, uszy, osłucha płuca i serce, dotknie brzucha... Jakie "nic"? I jak to: "nie będzie bolało"? Mniej lub bardziej w zależności od progu bólu, boli każdego. Trudno o szczepieniach mówić w kategorii przyjemności.
Słyszę te słowa "NIE BÓJ SIĘ!" i obserwuję, jak wzmaga się strach, nasilają się płacz, krzyk dziecka, a jego zaufanie do rodzica nagle znika.
To zła metoda - potęguje obawę dziecka, bo gdy słyszy "NIE BÓJ SIĘ!" to w małej główce rodzi się myśl -"A jednak miałem rację, skoro mama i tata radzą: Nie bój się! to rzeczywiście jest to sytuacja, w której można mieć "stracha". Oni są duzi i może się nie boją, ale ja jestem mały i teraz bardzo się boję!"
Zaufałam teorii o empatii i mówię, jakby na przekór, choć niezłośliwie - "Widzę, że się boisz, ale..." i tu mówię, co zamierzam zrobić, po czym pytam - "Zgadzasz się?" I nagle podnoszą się smutne oczy i lekko przytakuje główka. Magia? - Magia empatii! Dziecko wie, że jest ktoś, kto rozumie jego strach. Nabiera zaufania. Słucha i decyduje, a niepewność zostaje oswojona dzięki informacji o tym, co przed nim. Naprawdę to działa!
Spróbujcie, proszę! Wiem, że to "przeklęte zdanie" ciśnie się na usta odruchowo, ale trzeba "ugryźć się w język" - zaboli i zdanie zniknie!
Dziecko ma prawo się bać, jak każdy! Nie wolno nam tłumić jego emocji!
A zatem dziś nauka tekstu - "Wiem, że się boisz, ale mama i tata są z Tobą!"

sobota, 6 września 2014

Czy dobrze zrobiliśmy?

"Jak dobrze, że dziś sobota!" - powiedziała dziś moja córka. Po wakacyjnym leniuchowaniu to był niesamowicie "długi tydzień"! Ogromne emocje, nierzadko płacz, rozczarowanie i wątpliwości. Myślę, że największe zwątpienie dotyczy rodziców, którzy posłali właśnie swoje "skarby" do przedszkola. "Czy dobrze zrobiliśmy?" - pada często pytanie, gdy dziecko nie chce wejść do sali, kurczowo trzyma się naszej ręki albo wtula się w nas, błagając, by go nie zostawić.
Czy dobrze robimy?
To będzie bardzo trudny okres - ten pierwszy rok w przedszkolu. Trzeba liczyć się z pościgiem infekcji, które dopadają "maluszka", a rodziców niszczą psychofizycznie. Wielokrotnie w gabinecie rozmawiałam z rodzicami, którzy czuli się bezradni i obwiniali się za stan zdrowia dziecka.
To będzie trudny rok! Ale...to dobra decyzja!
"Wszystkiego co naprawdę trzeba wiedzieć, nauczyłem się w przedszkolu - o tym, jak żyć, co robić, jak postępować, współżyć z innymi, patrzeć, odczuwać, myśleć, marzyć i wyobrażać sobie lepszy świat." (R. Fulghum)
Ufam, że przetrwacie! "Kapitulacja" tj. wypisanie dziecka z przedszkola nie rozwiąże problemów zdrowotnych, jedynie je odroczy, bo przecież m.in. przez chorowanie nabieramy odporności.
Na koniec, by dodać otuchy dodam, że gdy moje dzieci rozpoczynały edukację przedszkolną też byłam przerażona, a dziś tęsknię za tamtą rzeczywistością...

czwartek, 4 września 2014

Pierwszy dzwonek dla chcących być grypoodpornymi.

Niemalże z pierwszym szkolnym dzwonkiem pojawiła się i jest już dostępna szczepionka przeciwko grypie. Wiem, że to temat drażliwy, a sądząc po statystyce jesteśmy opornym na profilaktykę narodem. W tej kwestii daleko nam do Brytyjczyków, "drugą Ameryką: też nie jesteśmy...Cóż...
A może to zmieńmy! Ja z całą pewnością uważam, że "lepiej zapobiegać niż leczyć" i dlatego gronu zainteresowanym przypominam, że:
  • szczepienie przeciwko grypie nie tylko chroni przed grypą - jej ciężkim przebiegiem i powikłaniami, ale ma udowodnioną skuteczność w podnoszeniu odporności, co przed sezonem infekcyjnym jest wielką zaletą
  • przeciw grypie można szczepić dzieci od ukończenia 6m.ż, a jeśli jesteście rodzicami młodszego dziecka to właśnie Wam zaleca się szczepienie, by chronić swoje maleństwo, w medycznym slangu nazywamy to strategią kokonu
  • dzieci, które dotąd nie były szczepione przeciwko grypie w poprzednich sezonach muszą otrzymać drugą dawkę szczepienia po upływie co najmniej 4 tygodni
Zobrazuję to przykładem:
Jaś ma 6 lat. Jego rodzice postanowili, że we wrześniu ich synek rozpocznie pojedynek z grypą. Super!
Jaś zgłasza się do poradni, otrzymuje szczepienie i umawia się na kolejne starcie (drugą dawkę szczepienia) za 4 tygodnie.
Grypa, która najczęściej atakuje w styczniu jest "bez szans", a do tego czasu tzn. jesienią Jasiek ma w sobie MOC, która przezwycięży niejedno przeziębienie!
  • dzieci szczepione w poprzednich sezonach, takie jak choćby moje, otrzymują jedną dawkę szczepienia.
Polecam! I nie zwlekajcie, bo w tym przypadku "kto pierwszy, ten lepszy!" Bądźcie szybsi od infekcji, które czają się JUŻ za rogiem.
I jeszcze jedno! Nie mówcie tylko dziecku przed szczepieniem - "NIE BÓJ SIĘ!", bo potęgujecie tylko jego strach, ale o tym następnym razem. Dziś po prostu mi zaufajcie!

poniedziałek, 1 września 2014

Czas do szkoły! Nowe obowiązki.

I zaczęło się...
Rozpoczął się nowy rok szkolny, który każdej z nas, a mam tu na myśli - mamy dzieci w wieku przedszkolnym i szkolnym, wyznacza nie tylko rytm dnia ale i tygodnia. Uzależnione zostajemy od planu lekcji i rozkładu aktualnie pasjonujących nierzadko zmieniających się, bo "nakręcanych" słomianym zapałem naszych dzieci, zajęć dodatkowych.
Wiem, że dziś prawie każdy rodzic ma mętlik w głowie, dlatego przypominam, że od dziś ( dla tych, którzy mają wakacyjną przerwę) podajemy naszym POCIECHOM w wieku 1 - 18r.ż  600-1000 IU (w zależności od masy ciała) witaminy D3. Postępujemy tak, by zapobiegać niedoborom witaminy D3 i by wzmacniać układ kostny naszych dzieci, bo właśnie zaczynają uczęszczać na lekcje WF, a przyznam Wam, że ilością urazów na lekcjach wychowania fizycznego, które wymagały interwencji chirurgicznej, sądząc po ilości wystawianych przeze mnie skierowań do poradni chirurgicznej, można się zaniapokoić.
A zatem witaminę D3 podajemy CODZIENNIE co najmniej do majówki!
To Wasza pierwsza praca domowa!