środa, 15 października 2014

Czy szczepimy? "Ospaparty" kontra punkt szczepień.

W niedalekiej przeszłości w mediach prezentowano brytyjskie tzw. ospaparty. Do domu dziecka aktualnie chorującego na ospę wietrzną zapraszane były dzieci zdrowe, by "złapać" tę dziecięcą chorobę, którą "trzeba przejść". "Lepiej wcześniej niż później", a że "trzeba przechorować" to przecież nie podlega dyskusji! Przeciwnie, podlega! To mit, w dodatku bardzo niebezpieczny! Brytyjczycy już to zrozumieli. Zaprzestali haniebnej praktyki przyjęć dla dzieci z "upominkiem". Amerykanie szczepią przeciwko ospie powszechnie i dumnie chwalą się wynikami. Czas na nas!
Ospa wietrzna nie jest tylko dziecięcą wysypką. W 2013r. w Polsce odnotowano 1184 hospitalizacje z powodu ospy wietrznej. Dlaczego? Zachorowanie na ospę wietrzną może wiązać się z wystąpieniem bardzo poważnych powikłań neurologicznych, hematologicznych lub bakteryjnych. Osobiście widziałam dzieci z zapaleniem opon mózgowo - rdzeniowych, zapaleniem móżdżku, które były neurologicznymi powikłaniami "wiatrówki". Powszechnie obserwuję dzieci, które po ospie wietrznej tracą odporność i wpadają w wir następujących po sobie infekcji. Dzieci chorują, a załamani rodzice wyrzucają sobie - "dlaczego nie zaszczepiliśmy?" No właśnie?! Na rynku farmaceutycznym dostępna jest szczepionka Varilrix, która po zastosowaniu dwudawkowego schematu chroni przed pełnoobjawową ospą. Szczepionka jest bezpieczna i skuteczna - powoduje spadek liczby zachorowań,  powikłań, hospitalizacji i zgonów. Może być podawana od ukończenia 9 miesiąca życia. Podanie drugiej dawki zaleca się w odstępie co najmniej 6 tygodni (optymalnie odstęp 6 tygodni - 3 miesiące) od pierwszej iniekcji.
W podsumowaniu - fakt z życia osobistego. Ja szczepieniu poddałam swoje dzieci przed rozpoczęciem edukacji przedszkolnej. Gdy "ospa zbierała plon" w naszym przedszkolu, moje dzieci wybierały wymarzone, bajeczne stroje, a później beztrosko udały się w nich na bal karnawałowy, na którym świetnie się bawiły. Wielu ta dobra zabawa ominęła...
I zupełnie na koniec - pół żartem, ale jednak całkiem serio, oświadczam, że w szczepionce  nie ma zabójczej rtęci. Oznajmiam również "pod rygorem utraty głowy (która podpowiada) i rąk ( które to piszą)", że producent szczepionki Varilrix firma GSK nie sponsoruje mnie ani na co dzień, ani w święta. Szczepionkę polecam, bo czas zakończyć "renesans medycznych mitów". Niech Varilrix będzie celebrytką naszego pokolenia.
"Umarł król (panowanie ospy) niech żyje król ( szczepionka)!"

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz